Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PlusLiga. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wciąż w grze o finał PlusLigi! Po niesamowitym boju pokonała w drugim meczu półfinałowym Wartę Zawiercie

Wiktor Gumiński
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała w dramatycznych okolicznościach drugi, wyjazdowy mecz półfinałowy z Wartą Zawiercie i w rywalizacji do dwóch zwycięstw jest remis 1:1. Trzecie, decydujące starcie w środę 24 kwietnia o godz. 17.30 w Kędzierzynie-Koźlu.

- Doświadczyliśmy porażki, której absolutnie się nie spodziewaliśmy - nie ukrywał po pierwszym spotkaniu Aleksander Śliwka, przyjmujący ZAKSY. - Wiedzieliśmy, że Warta może pokazać dobrą siatkówkę, ale tak naprawdę to nasza postawa determinuje scenariusz wydarzeń w tym półfinale.

Niepowodzenie w pierwszym meczu półfinałowym sprawiło, że kędzierzynianie utracili przewagę własnej hali. By myśleć o podtrzymaniu szans na złoty medal, nie mogli sobie pozwolić na przegraną w kameralnym obiekcie w Zawierciu, który w tym sezonie zdołał „podbić” niewiele drużyn.

- Warta nieprzypadkowo znalazła się w półfinale, bo rozgrywa bardzo dobry, równy sezon i znakomicie spisuje się przede wszystkim we własnej hali - zauważał atakujący ZAKSY, Łukasz Kaczmarek. - Ciąży na niej też mniejsza presja. Od nas bowiem wymaga się zdobycia złotego medalu, a dla ekipy z Zawiercia sam awans do czwórki już jest niesamowitym osiągnięciem i teraz nie ma już nic do stracenia.

Gracze z Kędzierzyna-Koźla mogli jednak przystępować do drugiego boju półfinałowego z przynajmniej umiarkowanym optymizmem, ponieważ im w fazie zasadniczej akurat udało się w Zawierciu zwyciężyć 3:1.

Ale tym razem to kompletnie nie miało przełożenia na scenariusz pierwszej odsłony. W niej bowiem od samego początku warunki gry dyktowali zawiercianie, którzy punktowali ZAKSĘ niczym wytrawny bokser. Ich dominacja zaczęła się od trzech efektownych ataków Marcina Walińskiego. Objęli wtedy prowadzenie 6:4 i zyskali tak duży luz, że potem już bawili się siatkówką.

Rozbijali kędzierzynian praktycznie w taki sam sposób, jak w sobotę w hali Azoty. Ogromną bronią Warty była zagrywka, w której pierwsze skrzypce odgrywał Portugalczyk Alexandre Ferreira. Już w pierwszym secie popisał się aż trzema asami serwisowymi. A jeżeli dodać do tego, że w taki sam sposób punktowali Waliński i Mateusz Malinowski, nie mogło dziwić, że ZAKSA nie ma nic do powiedzenia.

Co więcej, jej siatkarze nadal kompletnie nie mogli odczytać intencji słowackiego rozgrywającego Michała Masnego, który raz po raz rozgrywał na pojedynczy bądź ewentualnie ruchomy blok. Tym samym ostatecznie gospodarze triumfowali aż 25:16, a ekipa z Kędzierzyna-Koźla już po kilkunastu minutach znalazła się na deskach.

Dość szybko pokazała jednak, że jest w stanie się z nich podnieść. Impuls do podkręcenia tempa dał dwoma punktowymi, szybującymi zagrywkami środkowy Łukasz Wiśniewski. Chwilę później w jego ślady przy siatce poszedł Śliwka i ZAKSA odskoczyła na 9:6.

Przez długi czas była w stanie utrzymywać kilkupunktową zaliczkę, przede wszystkim za sprawą niezłej gry belgijskiego przyjmującego Sama Deroo. Ale po ostatnim gwizdku w drugiej partii to znów Warta miała więcej powodów do radości...

A to dlatego, że w końcówce dysponowała większą siłą rażenia. W jej szeregach regularnie ataki kończyli bowiem Ferreira i Malinowski, zaś po kędzierzyńskiej stronie tego nie czynili Śliwka i Kaczmarek. Stąd też ekipa z Zawiercia wygrała 25:23.

Kiedy od utraty szans na awans do finału dzielił ZAKSĘ już tylko jeden przegrany set, jej trener Andrea Gardini zdecydował się zmienić ustawienie. Boisko opuścił Kaczmarek, na atak przeszedł Śliwka, a na przyjęcie wszedł Rafał Szymura.

To okazało się bardzo dobrym posunięciem, ponieważ szczególnie ten ostatni spisywał się w trzecim secie znakomicie. Kędzierzynianie znów szybko wypracowali sobie parę punktów przewagi, ale tym razem nie dali już sobie jej wyrwać.

W kolejną odsłonę weszli w równie spektakularnym stylu, w jakim zakończyli poprzednią. Siatkarze z Zawiercia z akcji na akcję mieli coraz większe problemy ze sforsowaniem znakomicie działającego kędzierzyńskiego bloku. To w dużej mierze dzięki punktom zdobywanym tym elementem ZAKSA odskoczyła w pewnym momencie już na 13:8.

Wtedy dopadł ją chwilowy dołek, przez co Warta zdołała złapać z nią punktowy kontakt (13:14). Ale trwało to tylko przez moment. Goście odzyskali inicjatywę i doprowadzili do tie-breaka.

Przy zmianie stron w piątej odsłonie kędzierzynianie nie byli jednak w szczególnie dobrych humorach, bo to Warta prowadziła 8:6.

Potem jednak do głosu doszła ZAKSA. Po asie Mateusza Bieńka odskoczyła na 13:11, a potem postawiła kropkę nad „i”.

Warta Zawiercie - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:16, 25:23, 19:25, 18:25, 12:15)
Warta: Masny, Waliński, Gawryszewski, Bociek, Ferreira, Rejno, Koga (libero) oraz Semeniuk, Bociek, Swodczyk, Dosanjh, Żuk, Kania, Andrzejewski (libero).
ZAKSA: Toniutti, Śliwka, Bieniek, Kaczmarek, Deroo, Wiśniewski, Zatorski (libero) oraz Koppers, R. Szymura, Kalembka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kedzierzynkozle.naszemiasto.pl Nasze Miasto